Zbigniew Smółka był gościem programu Liga Plus Extra. Zapraszamy do przeczytania najciekawszych wypowiedzi.


O początkach w ekstraklasie:

Mam nadzieję, że szybko nauczę się ekstraklasy. Na pewno są duże różnice między niższymi ligami a ekstraklasą w organizacji gry, duże różnice taktyczne, a przede wszystkim przepaść w wyszkoleniu zawodników. Tak naprawdę wszystkim trenerom, którzy długo pracując na niższych szczeblach i o tej ekstraklasie marzą, muszę powiedzieć: "uczcie się radzenia sobie z mediami". To jest największa różnica. 

O presji i pracy trenera:

Presja sportowcowi jest potrzebna. Żeby piłkarzy czy trener się rozwijał, musi sobie radzić z presą. Nie lubię powiedzenia "nie pompujmy balona". Własnie pompujmy, bo wtedy rozwijają się wybitni i najsilniejsi. Piłkarz mówiący "dzisiaj nie wytrzymaliśmy presji", powinien poszukać gry w zespołach gdzie jej nie ma. Jeżeli zdecydował się na grę w ekstraklasie, na grę pod presją, a na treningu również lubię tę presję wywierać, musi sobie z tym radzić. Bardzo lubię piłkarzy, którzy radzą sobie świetnie w meczach, gdy ta presja jest największa i do tego musimy zmierzać.

Najważniejsze jest u sportowca wsparcie bliskich i tego szefa na co dzień, każdy trener musi być przede wszystkim trenerem mentalnym.

Każdego dnia powinniśmy się skupić na tym, na co mamy wpływ, czyli ciężko pracować, rozwijać się, podglądać najlepszych. Nie bić się z myślami czy dostaniemy szansę czy nie.  Praca ma być taka sama, czy pracuje w 3. lidze czy w ekstraklasie pasja i zaangażowanie muszą być podobne. Cieszę się, że udało mi się spełnić to marzenie. Jest wielu fajnych i ciekawych trenerów w niższych ligach, mających indywidualny pomysł, który się sprawdza. Moim zdaniem dobry trener z zagranicy do nas nie przyjdzie. Tak jak powinniśmy skautować rynek w niższych ligach, tak samo powinniśmy skautować trenerów w niższych ligach.

O karaniu zawodników:

Nie jestem zwolennikiem karania zawodników, to jest ostateczność. Natomiast jestem zwolennikiem tego, że w życiu i w pracy zawodowej jesteśmy mężczyznami i umawiamy się na funkcjonowanie i zasady. Jeżeli wprowadzamy jakość zasad, jeżeli trzydzieści osób czeka na jednego piłkarza i marnujemy swój czas, to uważam, że na tym poziomie takich rzeczy nie powinno już być, a one bywały. Mam nadzieję, że będzie z tym lepiej.

Na pewno ja będę decydował kiedy przesunąć piłkarza do rezerw, na szczęście jeszcze mi się to nie zdarzyło. Natomiast jestem nowicjuszem. Uczę się wielu spraw i mam nadzieję, że sobie poradzę z tymi trudnymi, które być może jeszcze nadeją. Natomiast jeśli piłkarz nie chciałby przedłużyć kontraktu i miałbym go przesunąć do rezerw, to się nie zdarzy.

O pracy trenerskiej:

Staram się koncentrować na tym, na co mam wpływ i ciężko pracować. Natomiast to jest ta różnica. Dla trenerów, którzy będa kiedyś dostawać szansę i wchodzić do ekstraklasy: tego czasu jest znacznie mniej. Trener musi być nie tylko trenerem. Trener musi mieć czas na media, musi mieć czas na spotkania z wieloma osobami. Tutaj bardzo ważny jest dobór sztabu i zaufanych ludzi. Ja jako trener-nowicjusz tego się bardzo bałem i to mnie zaskoczyło. Mogłem przyprowadzić jednego trenera i go przyprowadziłem do Arki. Cieszę się, że szybko znalazłem wspólny język z pozostałymi trenerami, którzy są Arkowcami. Te początki były różne.

Pierwszą analizą meczu jest konferencja prasowa. Wszyscy piłkarze ją oglądają. Ja wierzyłem w poprawę gry, mówiłem o poprawie gry, ale to jest strategia, to jest trening mentalny. Ja nie mogłem powiedzieć "gramy katastrofę". Trenowaliśmy inny futbol, widziałem z każdym treningiem, że możemy pójść do przodu. Media wiele kreują. Uważam, że trener powinien sobie poradzić również z takimi aspektami jak dotrzeć w inny sposób do piłkarzy. Jeżeli ja każdego dnia walczyłem z tym, żeby mi zaufali i szli za mną, zmieniając ten styl gry, że jeżeli będziemy dobrze grać w piłkę, będziemy się przy niej utrzymywać  i będziemy każdy trening na tym opierać, to będziemy mogli sprostać najlepszym. Czyli grać równe mecze z Lechem i Legią. Jeżeli będziemy liczyli tylko na defensywę, tylko na kontrę, stały fragment gry, to w takich meczach różnica będzie bardzo wyraźna i możemy wygrać jeden na dziesięć meczów.

O krytyce drużyny po meczu z Koroną:

Dobrze czułem moment, w którym miałem prawo mieć pretensje do swoich zawodników. Taki przykład - dystans przebiegnięty w meczu w Kielcach niż w Legnicy był o 18 km mniejszy. Biegi szybkie o 60%, a sprinty o 90%. Ja to czułem, drużyna o tym wie. Razem wygrywamy, gramy lepsze mecze, razem przegrywamy, gramy słabsze. Przeszliśmy obok tego meczu. Również popełniłem błędy. Byłem przekonany, że Korona w domu wyjdzie wysokim pressingiem, wyjdzie do ataku pozycyjnego. A Korona zagrała jeden na jeden w defensywie, pozwoliła nam grać i przez to wykreowała wiele sytuacji, bo nie umieliśmy się w tym odnaleźć. Nie ukrywałem, że jestem człowiekiem emocjonalnym i szczerym. Nie chciałem w tych słowach nikogo urazić, ale chciałem przekazać mojemu zespołowi, że lepiej żeby to się nie powtórzyło.

O pomyśle na pracę jako trener:

Byłem średnim bramkarzem. Bardzo pracowitym, a mało utalentowanym. Bycie piłkarzem jest bardzo łatwe, a bycie trenerem bardzo trudne. Nie planowałem tego wcześniej, zajmowałem się czymś innym. Fascynowali mnie zawsze trenerzy, którzy mnie prowadzili, z kilkoma z nich do dzisiaj się przyjaźnię. Pod koniec mojej przygody z piłką stwierdziłem "dlaczego nie spróbować?". Mam doświadczenie w zarządzaniu ludźmi i zawsze koledzy w szatni pytają mnie o radę. Tak trochę późno, ale zacząłem o tym myśleć i dobrze, że tak się potoczyło.

Staży było bardzo wiele. Mówi się o tych wielkich jak Bayern, Chelsea czy Milan. Każdy staż może coś dać. Bardzo wiele wyniosłem ze staży u polskicha, doświadczonych trenerów. Zajęcia w szkole trenerów to jest zupełnie coś innego. Wzajemnie siebie ocenialiśmy, wzajemnie mówiliśmy, że każdy z nas się zmienia. To jest fantastyczne.

W najbliższych miałem zawsze wsparcie i podobnie jak oni uważam, że powinniśmy robić to co naprawdę kochamy. Zawsze kochałem piłkę. Uciekając z domu ma trening jako nastolatek było ciężko po powrocie. Zawsze mnie do tego ciągnęło. Uważam, że wybrałem dobrze. To wsparcie najbliższych spowodowało, że biznes dalej działa, a ja mogę się rozwijać w pasji, którą kocham. W Polsce trener jest bardzo niedoceniany, nieszanowany. Łatwiej jest jak prezes wie, że trener może mu trzasnąć drzwiami.

O meczu z Jagiellonią:

Gdybym miał jeszcze raz rozegrać ten mecz, wiedziałbym, że trzeba dostosować inaczej obuwie i zabrać ze sobą szutrówki, bo boisko było nieprzygotowane jak na dzisiejsze czasy. W Białysmtoku odeszliśmy od tej gry, którą ja chcę. Przesunęliśmy się niżej, a przy tym nie byliśmy blisko siebie. Z takimi zespołami jak Jagiellonia, nie da się tylko bronić. Prędzej czy później dostaniesz bramkę. I taką bym chciał filozofię kreować w moich zawodnikach. Powinniśmy próbować wyjść wyżej i jeżeli będziemy grać ofensywnie, to nawet jak przegramy spotkanie i dostaniemy bramki, to nigdy nie będę miał pretensji. A jeżeli niepotrzebnie się cofamy, nasycamy tym, że prowadzimy, nie, dalej musimy grać swoją grę. 

Z Marcusem wszystko w porządku, dziś już trenował, także mam nadzieję, że będzie dobrze. Emocje musimy hamować, bo zdrowie jest bardzo ważne.

O Aleksandyrze Kolewie:

Aleks Kolew jest najbardziej niedocenianym piłkarzem w ekstraklasie. Wzięliśmy go, bo go znałem i wiedziałem jak ciężko pracuje dla zespołu. Mamy niski zespół. 40% w defensywie przy stałych fragmentach gry wygrywa Kolew. Jest on zawodnikiem, który gra najlepiej głową w naszym zespole i on przy stałych fragmentach musi pomagać. My jako zespół doecanimy tego zawodnika, mimo, że nie ma tych cyfr. Napastnik to jest taka rola, że każdy ma gdzieś dołki, przestoje.

O Macieju Jankowskim:

Maciej Jankowski ma wszystko. Ma szybkość, ma timing, bardzo dobrą technikę użykową, świetnie gra głową, jest bardzo inteligentny taktycznie. Zależało mi bardzo żeby go odbudować, bo bardzo go potrzebowałem. W Legnicy Maciek poprosił mnie o zmianę ok. 60 minuty. Powiedziałem "Maciek, nie. Jeszcze, pokonaj siebie". Potem bramka i asysta.

O rozmowach indywidualnych:

Każdy piłkarz, jak każdy człowiek, jest inny. Ja bardzo dużo indywidualnie rozmawiam. Dość często przeprowadzam indywidualną analizę. Potrafi to wyglądać tak, że analizuję cały mecz lub dwa z piłkarzem, siedząc z nim 1,5 godziny przy komputerze, tylko w dwójkę. Wtedy wspólnie zaczynamy łapać więź, poznawać siebie. Wiedzieć czego będę mógł po nim oczekiwać, a co musi poprawiać. Były bardzo trudne momenty i z Michałem Nalepą i z Maćkiem, z wieloma piłkarzami. Natomiast ja chcę im pomóc i taka jest moja rola. Piłkarz też bardzo wiele potrafi nauczyć trenera. Rozmowa indywidualna wygląda zupełnie inaczej niż w grupie. W grupie jest często aktorzenie, unikanie i nie otwieranie się. Indywidualnie wiele można uzyskać i można to nazwać terapią, tak.

O Michale Janocie

Michał Janota dalej jest takim piłkarzem po którym ja spodziewam się dużo więcej. To taki piłkarz, który im trudniejszy mecz, tym jest lepszy. Uważam, że gdyby wszedł do reprezentacji, mógłby być tym, który z palcem w nosie mógłby być wyróżniającym się piłkarzem, nawet z klasową drużyną. Świetny piłkarz. Uważam, że dojrzał. To także wpływ rodziny, to się zbiegło ze spotkaniem mnie jako trenera. Szanujemy się wzajemnie, ale jego trzeba umieć tolerować, bo jest to bardzo szczery piłkarz, bardzo impulsywny piłkarz. Piłkarz, który ma dar i talent taki, że tego należy od niego oczekiwać. Nie to, że ma walczyć, wracać do defensywy, a tego, że ma kreować grę. I mpógłby kreować grę nawet w naszej reprezentacji.

Przy sprowadzeniu Janoty do Arki padły takie słowa, że jeżeli ktoś bardzo chce danego trenera, a trener ma zawodnika, którego prowadzi, w którego wierzy, to nie wyobrażam sobie, żebym takiego zawodnika nie dostał. Potem w bardezo trudnej sytuacji, gdy nawet ktoś przebąkiwał o moim zwolnieniu, przyszedłem do zarzadu, do prezesa i powiedziałem, że chcę Adama Deję, musimy mieć szóstkę o określonych możliwościach. Zapytano "kogo?" I potem jak dali mi Deję to pokazało, że to są ludzie, z którymi można wchodzić do bardzo głębokiej wody. Bo to musi być obopólne zaufanie.

O skreślaniu zawodników i treningu:

Jakiego zawodnika bym skreślił? Jesteśmy drużyną i musimy być szczerzy. Każdy może się spóźnić na trening, każdy może popełnić błąd. Ale jeżeli ktoś notorycznie będzie nas oszukiwał, to nie może iść z nami tą drogą. Nie może być takiej sytuacji, że ktoś na treningu nie daje z siebie tyle, ile oczekuje od niego drużyna.

Ciągle liczę na zawodników jak Bohdanow i Cvijanović, liczę, że dojdą do dobrej dyspozycji. Natomiast wielokrotnie wydruk z GPS-u po treningu i oglądanie skrótów z zachowań, bo większość treningów nagrywamy, i takich rozmów indywidualnych również było. Miałem takie rozmowy i z Luką Zarandią i Marcusem, gdzie po treningu, już gotowi do wyjścia do domu, musieli wrócić, musieliśmy się przyjrzeć jak oni pracują na treningu. chciałbym żeby piłkarze pracowali tak samo, jak jestem przy nich i na nich patrzę, i jak się odwrócę, czy mnie nie ma. Każdy trening musi być taki sam i musi być z pełnym zaangażowaniem. Piłkarz doświadczony musi wiedzieć, że nie jest tylko sam dla siebie, że jest przykładem dla młodzieży, patrzą na niego inni zawodnicy, on ma być autorytetem. Ja potrafię piłkarzowi doświadczonemu powiedzieć: "wiesz co, jedź, odwiedź rodzinę, widzę, że jesteś myślami gdzie indziej. Masz dwa dni wolnego" albo "idź dzisiaj na rowerek, idź do fizjoterapeuty, porozciągaj się". Ale jeżeli już wychodzi do pracy, musi pracować jak najlepiej umie i ja jestem od tego, żeby tego pilnować.

O infrastrukturze w Gdyni:

Infrastruktura w Gdyni jest jaka jest. Wiele spotkań przeżyłem, w których mówi się o rozwinięciu infrastruktury. Mamy nową sztuczną nawierzchnię, doskonałą, dzisiaj mieliśmy tam zajęcia. Mamy boisko treningowe, o które bardzo mocno dbają. Grzejemy główną płytę, również dbamy o nią. Nie mam prawa do narzekań. Oczywiście chciałbym więcej boisk i powinniśmy wszyscy o tym w Gdyni myśleć, bo patrząc na młodzież, akademię, musimy w tym kierunku iść.

O Rogelio Chavezie i Augustinie Baranie:

Patrząc w historię, to nie są przypadkowi piłkarze i gdzieś tam występy mają. Jest to również ruch marketingowy, bo dzisiaj sponsora na koszulki jest ciężko pozyskać. Ale to fajni ludzie, umiejętności mają, i to jest kwestia kiedy tą ciężką pracą się odbudują i na wiosnę będę mógł powiedzieć, czy będa w stanie nam pomóc. Transfer to zawsze jest decyzja wielu ludzi, począwszy od samej góry, skończywszy na ostatnim trenerze w sztabie szkoleniowym. Taką decyzję wspólnie podjęliśmy, że to będzie dobry ruch dla Arki.