Kolejny cykl historii kibicowskiej naszych zgód. Czas na Królową Śląska Polonie Bytom. Zgoda z Polonią to przeszło 35 lat - przyjrzyjmy jak to sie u nich zaczęło.
Ruch kibicowski w Bytomiu trwa już od kilkudziesięciu lat. Fani Polonii powszechnie uznawani są za prekursorów zorganizowanego kibicowania w Polsce. Zimą 2006 roku w czasie przerwy między rundami sezonu piłkarskiego w Bytomiu została podjęta próba stworzenia opisu historii kibicowania Polonii. W tworzeniu opisu brało udział wielu bytomskich kibiców, którzy przekazywali informacje i opisywali konkretne mecze, wydarzenia tak jak je zapamiętali.
Usystematyzowanie pewnych faktów nie było zadaniem łatwym więc w dostępnym poniżej opisie niektórzy mogą znaleźć pewne nieścisłości, ponieważ być może inaczej wspominają niektóre wydarzenia. Należy pamiętać o tym, że opis stanowi jedynie wycinek bogatej historii kibicowania Polonii. Nie sposób opisać wszystkiego. Opis stworzony został na potrzeby magazynu ULTRA i w tym piśmie został wydrukowany. Poniżej dostępna jest cała treść artykułu. Życzymy wszystkim miłej lektury.
ZGODA
Zanim nastąpi wymienienie przyjaciół Polonii tych obecnych i tych dawnych, należy pamiętać, że we wcześniejszych latach przybijanie zgód było najczęściej bardzo spontaniczne, nie tak wyrachowane, jak dziś. Wiele zgód traktowało się jako sztamy typowo pijackie. Ważną kwestią była też taka, że praktycznie jedyną możliwością kontaktu między ekipami były wzajemne mecze, dlatego też zgody najczęściej następowały w momencie gry danych zespołów między sobą.
ARKA GDYNIA - najdłuższa zgoda Polonii. W 2009 roku obchodzone jest jej 35-lecie. Arka była od zawsze główną zgodą bytomian. Niebiesko-czerwoni traktowali Arkę zawsze szczególnie. Gdynianie zawsze byli wzorem. Świadczyć mogą o tym chociażby liczby w jakich obie ekipy wzajemnie się wspomagały na meczach w pobliżu Bytomia lub Gdyni...
KOSY
RUCH CHORZÓW - Pomimo wzajemnej nienawiści Polonia darzy Niebieskich dużym szacunkiem. Ruch to Ruch, jak to sami fani Polonii podkreślają. Wystarczy sama nazwa i kibicom Polonii drugi raz nie trzeba powtarzać tego słowa. Na przestrzeni 20-30 lat dochodziło do mnóstwa wydarzeń i awantur z udziałem obu ekip. Na rzecz Ruchu Polonia straciła flagę „Pogoda”, właściwie jedyną flagę z tych już bardziej normalnych, jaką niebiesko-czerwoni kiedykolwiek dali sobie skroić. Dla odmiany w ręce Polonii wpadła znana flaga chorzowian „Łagiewniki”. W 2002 roku mogło dojść do bardzo konkretnego, spontanicznego starcia z Ruchem, jednak gdy wszystko było już dogadane w sprawę wmieszała się policja i nie dopuściła Polonii do walki. A byłoby ostro, gdyż Ruchu przybyło 60-80 osób najlepszej ekipy, z Polonii też zebrało się wiele dobrych typów.
LECHIA GDAŃSK - gdańszczanie również od niepamiętnych czasów są jedną z ważniejszych ekip, które są całkowicie nieakceptowane przez bytomian. Wyjazdy Polonii do Gdańska są zawsze ciekawe i na takie wypady mogą pisać się tylko ci, co mają bardzo wytrzymałe nerwy. Kosa wzięła się z tego, że przyjeżdżając niegdyś do Bytomia, Lechia zawsze zbierała bęcki. To doprowadzało biało-zielonych do furii, dlatego też rewanżowali się Polonii w taki sam sposób, tyle, że ich akcje były bardziej spektakularne. Najbardziej pamiętny wpierdol to chyba ten z sezonu 97/98, gdy Polonia doznała całkowitej klęski, bo za taką należy uznać ucieczkę z trybun do budynku klubowego. Na ostatnim meczu w Bytomiu pomiędzy obiema ekipami znów zawrzało - Polonia aż w Katowicach dopadła gdańszczan i tam ich obiła.
ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC - w Bytomiu bardzo nie lubiani. Przede wszystkim bardzo we znaki dają się podziały regionalne na hanysów i goroli. Zresztą sami zwykli, szarzy ludzie z Sosnowca niejednokrotnie przyznają, że najbardziej nie lubianymi hanysami są ci z Bytomia... Od zawsze, z krótką przerwą, konkretna kosa. Za każdym razem ciekawie jest na wyjazdach Polonii do Sosnowca na hokej. W latach 99-02 Polonia nie odpuszczała fanom Zagłębia ich wyjazdów w rejony Dolnego Śląska, zawsze czatując na nich w Bytomiu. Również jadąc na radzionkowski Ruch Zagłębiacy nie mogli czuć się swobodnie-jeden z takich wyjazdów bardzo dotkliwie zapamięta ekipa, która znajdowała się na stacji benzynowej przy stadionie. Od jakiegoś czasu jednak role się odwróciły i to Zagłębie uwzięło się na Polonię-i łowcy stali się zwierzyną. Trwa to już od jakiegoś roku. GÓRNIK ZABRZE - nienawiść pomiędzy obiema ekipami jest obecnie dość spora, jednakże niegdyś fani Polonii nie traktowali Górnika jako poważnego rywala. Przyznają to fani Polonii, podobnie jak fakt, iż w kierunku Górnika nie mają żadnego szacunku za ich używanie sprzętu.
RUCH RADZIONKÓW - zdecydowanie najbardziej nie lubiana grupa kibiców przez niebiesko-czerwonych. Cidry jednak nie są traktowani jak kosa, są po prostu uważani za ludzi całkowicie bez honoru. Bytomianie zarzucają Cidrom ich wszechobecne konfidenctwo. A akcje Polonii kończą się zawsze na policji, dlatego też w ostatniej ustawce do jakiej doszło między obiema grupami Cidry zostały dosłownie poniżone. Polonia przyznaje, że postąpiła niehonorowo wjeżdżając znacznie większą ekipą i tak ich masakrując, ale była to jedyna możliwość, by dorwać Ruchofanów i wytłumaczyć im, co leży na sercu fanów niebiesko-czerwonych. Radzionkowianie są określani jako wrzód na dupie, który zresztą Polonia sama wyhodowała. Bowiem ruch kibicowski na Cidrach rozpoczęli fani Polonii chodząc na ich mecze, gdy jeszcze tam nie było fanatyków... Sytuacja bardzo podobna do tej z Łodzi, tyle, ze nie na tą skalę... Ekipy przyjeżdżające na Radzionków zdają sobie sprawę, że jadąc tam szykują się na starcie z Polonią, a nie z Cidrami, gdyż Polonia w trakcie ciekawych meczów radzionkowian jest bardzo często obecna w okolicach stadionu. Fani Polonii podkreślają także fakt, że kiedyś zostali zaproszeni do udziału w turnieju sparingowych meczy na boisku między Polonią, Cidrami i policją. Niebiesko-czerwoni taką ofertę odrzucili, natomiast sympatycy Ruchu mecz ze stróżami prawa rozegrali...
BOJÓWKI
Poważne podejście do chuligańskiego świata na Polonii rozpoczęło się od dnia powstania pierwszej bojówki niebiesko-czerwonych-Crazy Gang. Ekipa ta swą siedzibę miała w dzielnicy Miechowice. To właśnie ludzie z CG zaprowadzili na Polonii porządek po chaosie, jaki nastał na początku lat 90-tych. Ekipa liczyła sobie 30-40 osób. Rozpadła się ona pod koniec ubiegłego stulecia, kiedy to na emigrację wyjechała jedna z głównych osób. Odpowiednikiem CG tyle, że na centrum miasta była ekipa Desperados. Ekipa ta liczyła sobie do 50 osób. Niejednokrotnie Desperados przeprowadzało wspólne akcje wraz z Crazy Gangiem. Obie te ekipy posiadały swoje flagi-zwłaszcza ta Desperados w końcówce lat 90-tych XX wieku była powodem do dumy dla kibiców niebiesko-czerwonych. Obecnie na Polonii istnieje tylko jedna ekipa-Desperados.
REPREZENTACJA
Jeżdżenie zorganizowanymi grupami rozpoczęło się dopiero od momentu zawarcia paktu w Gdyni pomiędzy kibicami czołowych polskich ekip. Fani Polonii na meczach w Polsce głównie bywali większą ekipą na spotkaniach na Górnym Śląsku, których było dość sporo. Poniżej zaprezentowana jest liczbowa statystyka Polonistów wraz z krótkimi adnotacjami, jeśli coś się na danym meczu działo z udziałem niebiesko-czerwonych:
MECZE W POLSCE Polska-Francja ’94-200-wraz z Odrą Opole i Lechem atakują gdańską Lechię. Lechia przegania i obija rywali. Polska-Izrael ’95-180 Polska-Słowacja ’95-200 Polska-Rumunia ’95-300-wychodząc z meczu Poloniści zauważają jakąś awanturę w pobliżu nich-tam też się udają. Część z Polonistów została jednak na miejscu. Tą grupkę przegania Lechia Gdańsk. Polska-Gruzja ’95-20 Polska-Niemcy ’96-60 Polska-Mołdawia ’96-80-w Chorzowie zostają zaatakowani przez Ruch. Tramwaj, w którym podróżowali bytomianie został zdemolowany. Na mecz wszyscy Poloniści wchodzą na jeden i ten sam kserowany bilet J.
Polska-Rosja ’97-20-kilku z Polonistów po meczu obrywa od chorzowskiego Ruchu. Polska-Włochy ’97-100-przed meczem zostają wyrzuceni z sektora przez 300-osobową ekipę Lechii Gdańsk. Polska-Szwecja ’99-100 Polska-Węgry ’03-70(w tym 25 os z Opola)-pod stadionem grupa niebiesko-czerwonych obrywa po walce od 200-osobowej ekipy Ruchu i Widzewa.
MECZE ZAGRANICĄ Słowacja-Polska ’95-30 Czechy-Polska ’97-30 Włochy-Polska ’97-40-nie dojechali, zostali zawróceni na granicy austriackiej Anglia-Polska ’99-25 Szwecja-Polska ’99-20-na meczu doszło do przepychanek z Lechią Gdańsk Walia-Polska ’01-35-po meczu wygrywają dym z 30-osobową konkretną ekipą Śląska Wrocław wspomaganego przez Motor Lublin. Norwegia-Polska ’01-5-jeden z Polonistów zrywa flagę Lechii z płotu, ale zwrot flagi następuje po interwencji ochrony. San Marino-Polska ’02-7 Węgry-Polska ’03-20 Irlandia Płn-Polska ’04-10 Walia-Polska ’04-16
JESZCZE POLONIA NIE ZGINĘŁA...
Był koniec lat 60-tych XX wieku. Inne realia, inne klimaty. Pojęcia takie jak szalikowcy czy fanatycy w ogóle nie istniały w społecznym słowniku. Ludzie gromadzący się na meczach przychodzili oglądać dobrą piłkę, bez żadnych innych zamiarów. Wszystko zaczęło się od jednej legendy... Potem wydarzenia poleciały lawinowo... Otóż w tamtych czasach dwóch kibiców rożnych klubów postanowiło zamanifestować swą miłość do drużyny i przywiązanie w inny sposób, niż tylko chodzenie na mecze. Ich pomysłem na to było stworzenia własnego szalika w barwach klubowych. Oczywiście wygląd tych szalików byłby dla dzisiejszych młodych fanów powodem do śmiechu-ale jak wspomniałem-to była inna rzeczywistość. Tymi dwoma kibicami byli fani ŁKSu Łódź oraz Polonii Bytom. Długo trwał spór nad tym, kto tenże szalik miał pierwszy. Ostatecznie stanęło na woli łodzianina, a jedynym wyznacznikiem jego racji okazało się bardziej profesjonalne wykonanie szala-był on bowiem tzw. dziargany, podczas gdy Polonista miał szal ze zszytych kawałków materiału. Tak mówi legenda przekazywana przez starszych kiboli latorośli. Już nie legendą, a faktem była pierwsza wycieczka na wyjazd, podczas której fanatycy byli jako cała grupa przyozdobieni w klubowe szaliki. Tą pierwszą szalikową ekipą byli fani właśnie bytomskiej Polonii. Wyjazd miał miejsce na Górnika Zabrze i było to na przełomie lat 60-tych i 70-tych. Ruch kibicowski był wtedy w całej Polsce w powijakach, jedynie kilka grup działało, na Śląsku zaś zalążki istnienia przejawiała tylko Polonia. Młodzi ludzie chcąc wykazać się inicjatywą i zrobić coś dobrego dla klubu, rozpoczęli pierwsze zorganizowane dopingowanie drużyny. Dużo przy tym podpatrywali z zachodu, gdyż niektórzy z fanów mieli tam rodziny i widzieli jak w to ludzie się bawią gdzie indziej. Ważny był też charakter ludzi zamieszkujących Bytom. Mieszkańcy mieli to do siebie, że tworzyli silną wspólnotę, zawsze się łączyli w ciężkich chwilach. Innymi pomocnymi aspektami związanymi z rozwojem ruchu szalikowców na Polonii było całkowite nieprzygotowanie ORMO do walk z kibicami oraz istnienie w Bytomiu więzienia. W tym jednym z najstarszych miast Polski miała miejsce w tamtych latach silna kryminalka. A że dawniej kibicami biorącymi udział w dymach oraz tworzącymi młyn byli właściwie tylko ludzie ulicy, więc na Polonii miało to bardzo istotny wymiar i znaczenie. To właśnie gitowcy stanowili o obliczu Polonii. Wtedy niebiesko-czerwoni nie mieli sobie równych na Górnym Śląsku. To oni wszystko tutaj rozpoczęli, to oni byli pierwsi. Okres supremacji bytomian w regionie utrzymywał się dość długo. Jeszcze na początku lat 80-tych Polonia była bardzo liczącą się grupą w skali całego kraju, na Śląsku zaś nie miała nadal konkurencji na swoją miarę... Pomiędzy latami 70-tymi, a 80-tymi z Polonią musiał liczyć się każdy. Pamiętna była awantura z kibicami warszawskiej Legii w połowie lat 70-tych. Na gości ze stolicy czekało wtedy niemal 200 kiboli spod niebiesko-czerwonych barw! Dziś ta liczba robi wrażenie-a co dopiero w tamtych czasach!!!
Innym bardzo pamiętnym chuligańskim wspomnieniem był wyjazd Polonii do Bielska w końcówce lat 70-tych. Wtedy w Bielsku nie było w ogóle klimatów kibicowskich, a i czasy były takie, że na stadionach nie było sektorów wydzielonych dla kibiców gości. Dlatego też na stadionie miejscowi co chwila zbierali bicie od pojedynczych grup fanów Polonii, których w sumie zjawiło się w Bielsku kilka tysięcy. Na nieszczęście dla bytomian, w żyłach bielszczan płynie góralska krew. Zostali oni do tego stopnia rozjuszeni, że po meczu zebrali się w sapiący rządzą zemsty tłum o ogromnej liczbie. Bytomianie sami przyznają, iż była to jedna z dotkliwszych ich porażek na kibicowskim szlaku. W tamtych też czasach miało miejsce wydarzenie bezprecedensowe. Na meczu ligowym zebrała się największa publika-na Stadionie Śląskim 80 000 ludzi obserwowało mecz Polonia Bytom-Górnik Zabrze. Po dzień dzisiejszy jest to niepobity rekord ilości widzów obserwujących zmagania ligowe w Polsce. Lata 80-te poloniści rozpoczęli od wysokiego „C”-potężnym dymem na meczu Pucharu Polski Lech-Legia rozegranym w Częstochowie. Polonia walcząca po stronie Lecha (zgoda) była siłą przewodnią nadającą ton w bojach z kibicami Legii i jej sprzymierzeńcami. Awantura ta po dziś dzień jest wspominana, jako jeden z większych dymów na meczu piłkarskim w Polsce w latach komunizmu. W roku 1985 o sile Polonii przekonał się gliwicki Piast-wtedy ostra kosa, gdyż gliwiczan łączyła zgoda z gdańską Lechią, znienawidzoną w Bytomiu po dziś dzień. Ogólnie do Gliwic bytomian zjechało się 600, tyle, że nie wszyscy weszli na stadion. Pierwszej grupie fanów do gustu bardzo przypadł sektor kibiców Piasta-natychmiast nastąpił atak. Piastole uciekli zostawiając wszystkie flagi.. Wtedy flagami były barwówki, więc Poloniści tylko odwrócili fany i mieli je już powieszone w prawidłowej sekwencji barw-niebiesko-czerwonej... Co ciekawe pozostała część kibiców Polonii buszowała na mieście wyłapując tam uciekających z meczu miejscowych.
Piastoli tego dnia było stać tylko na obrzucenie dworca kamieniami, na którym stali czekający na powrotny pociąg fani Polonii. Rok później miał miejsce równie głośny dym. Przed meczem barażowym o awans do I-szej ligi z Wisłą Kraków na dworcu w Bytomiu oczekujący na przyjezdnych Poloniści doprowadzili do ganianek z Wiślakami. Jeden z krakusów w tych starciach stracił życie, jednak nie z rąk żadnego kibica Polonii, lecz sam wpadł pod nadjeżdżający pociąg... Po tym wydarzeniu Polonię coraz bardziej zbliżało do Cracovii, czego efektem była przybita zgoda. Od tego czasu niebiesko-czerwoni uczestniczyli zawsze w krakowskiej Świętej Wojnie po stronie Craxy. Ich wzajemne sympatie wzmocniły się jeszcze bardziej, gdy na dworcu w Krakowie Polonia zdemolowała swą dawną zgodę Wisłę, a naocznymi świadkami tego wydarzenia byli fani Cracovii. Natomiast na jednej ze Świętych Wojen w 1989 roku o mały włos, a doszłoby do zerwania zgody Polonii z Arką. Kością niezgody był zabrzański Górnik, a szczególnie jeden z zabrzan uważany przez niebiesko-czerwonych za konfidenta. Polonia koniecznie chciała dojechać tego dnia Górnika, na co Arka zareagowała natychmiast groźbą o zerwaniu sztamy. Niebiesko-czerwoni postanowili odpuścić Górnikowi, mając zamiar ich dopaść w drodze powrotnej. Jak czas pokazał nie udało im się to, gdyż zabrzan na dworcu w Katowicach fani z Bytomia nie uraczyli... Końcówka lat 80-tych to masa ciekawych awantur z Polonistami w roli głównej. Od tego okresu rozpoczęły się ciężkie lata kibiców Górnika i Ruchu przejeżdżających przez Bytom jadących na swoje mecze. Szczególnie ciekawie było na dzielnicy Zabrza-Rokitnicy, która znajduje się blisko Bytomia. Poloniści kilkakrotnie tam czatowali i zawsze kończyły się te spotkania awanturami. Często odwiedzana była dzielnica Rudy Śląskiej-Godula zamieszkiwana przez fanów Górnika, gdzie dochodziło do krojenia i bicia rywali. Równie nieciekawie przejazdy przez Bytom będą wspominać fani Ruchu z Piekar Śląskich. Swego czasu Polonia wyczaiła miejsce przesiadki „Niebieskich”, które było w...Bytomiu. Od tego momentu Ruchofani zbierali tak częste bicie, aż w końcu przestali jeździć tą trasą. Interesującą ciekawostką było istnienie w Bytomiu sklepu dziewiarskiego wyposażonego w maszynę do tkania szalików. Na Śląsku była to jedyna tego typu atrakcja. Niejednokrotnie wizyty fanów innych klubów kończyły się radością z nowych szalików tylko w momencie ich odbioru od sprzedawcy, gdyż po wyjściu ze sklepu barwy zmieniały właścicieli... W przeciągu lat 88-90 Poloniści dysponowali dobrą bandą-efektem było m.in. obicie Ruchu zmierzającego na mecz na Szombierki. Ostre dymy z Niebieskimi miały również miejsce podczas wyjazdu Polonii na Jastrzębie.
Tak się złożyło, że akurat niebiesko-czerwoni zebrali wtedy bardzo silny skład, gdyż wypuszczono wielu ludzi. Fan-club Ruchu z Mikołowa, który z Polonią tego dnia zaliczył starcie na pewno te chwile zapamięta jako jedne z czarniejszych. Bardzo ciekawie było także podczas wyjazdu Polonii do Pszowa, gdzie kibice Polonii byli ścigani przez helikoptery. Tam też miała miejsce awantura z chorzowskim Ruchem, który zalicza straszny łomot chowając się w Miejskim Domu Kultury. Po wizytacji niebiesko-czerwonych MDK został całkowicie zdemolowany. Fani Polonii w latach 80-tych bardzo aktywnie uczestniczyli na meczach hokeja. Do historii przeszły już sławetne kamionki na dworcu w Oświęcimiu, czy też wyjazdy na Zagłębie Sosnowiec, gdzie zawsze było ciekawie. Jeden z takich wyjazdów był jednak szczególny... Z Bytomia wyruszyło autobusem 200 ludzi. Przystanek przed miejscem docelowym atakuje niebiesko-czerwonych Zagłębie. Nie pozwalają Polonii wydostać się z autobusu, za to Polonii udaje się wziąć jednego zakładnika, który po tym zdarzeniu miał z pewnością fatalne wspomnienia. Autobus z całą ekipą Polonii odjechał i bytomianie wysiedli jeden przystanek dalej. W parku dozbrajają się w sprzęt i oczekują tej grupy Zagłębia, która ich zaatakowała wcześniej. Niespodziewanie jednak z drugiej strony nadjechał tramwaj wypełniony po brzegi fanami Zagłębia. Z całego pojazdu ostała się tylko 1 szyba-kierowcy J. Po tym wydarzeniu Poloniści ruszają pod halę i zanim na nią weszli, to minęła godzina ganianek obu ekip po okolicznym parku. Z hokejem związana jest również zabawna historyjka, gdy to swego czasu w Janowie niebiesko-czerwoni fanatycy z wieżyczki komentatorskiej ściągnęli znanego komentatora sportowego-Andrzeja Zydorowicza i mu spuścili manto za pociskanie farmazonów, które bardzo nie spodobały się bytomianom. Od tego momentu Zydorowicz przestał lubić Polonię. Z tymi przeszłymi latami nieodłącznie kojarzą się pewne osoby, które decydowały o obliczu Polonii. Są to takie historyczne ksywy jak choćby ludzi z lat 70-tych: ś.p. Amant-Janusz Grześko-późniejszy prezes klubu, czy Leo, z którym związane było sławne zawołanie: „Leo, Leo Bytom wygrał mecz”, czy nowej generacji z lat 80-tych: Korek czy Krzysiu „Faszysta”, który zresztą do dziś bardzo aktywnie udziela się na Polonii i jest tam bardzo charakterystyczną postacią. Z ś.p. Bambrem związanych jest multum ciekawych historii, ale jedna z nich utkwiła wyjątkowo w pamięci Zawiszy-równie znanej postaci na Olimpiskiej. Historia ta związana jest z meczem Ruch-Lech. Niebiesko-czerwoni postanowili wspomóc swą zgodę z Poznania i do Chorzowa wyruszyło 20 osób. Gdy chorzowianie ich zauważyli natychmiast otoczyli bytomian. Tam jeden z ważniejszych gości na Ruchu przypomniał sobie, że dostał kiedyś od Bambra kamieniem, co mu zresztą wypomniał. Na to Bamber natychmiast zareagował wypłacając gościowi strzała ze słowami: „No to teraz też dostałeś”.
Awanturę przerwał wjazd milicji... Tamte złote czasy dla fanów Polonii zwieńcza katastrofalny kryzys. Trwa on dobrych kilka lat. Na piłce Polonia nie ma nawet młyna, nie wspominając o wyjazdach. Hokej pomógł w tych czasach Polonistom przetrwać, co przyznają sami otwarcie i szczerze. Wielu ludzi, którzy naprawdę dużo znaczyli się wykruszyło-różne były losy ludzi, część została pozamykana, jeszcze inni dali sobie całkowicie spokój. Zbiegło się to wszystko w jednym momencie i skutkiem tego była całkowita posucha kibicowska na Polonii. Po dobrych 3 latach kryzysu w 1993 roku do głosu zaczyna dochodzić nowe pokolenia na Polonii. Zaczynają się oni organizować na piłce. Eliminują z płotów niemieckie flagi, zaczynają regularnie odwiedzać obce stadiony. Ich próby nawiązania do dawnej pięknej tradycji wiodą jednak przez bardzo trudną i długą drogę.
Cygan