Wiemy już, skąd u Józefa Wojciechowskiego pomysł na słynny "Klub Kokosa". Sposób w jaki piłkarze Polonii Warszawa podeszli do meczu 1/8 Pucharu Polski na pewno nie wzbudziłby radości na twarzy właściciela klubu. Jacek Zieliński wystawił najsilniejszy skład, jakim tego dnia dysponował, niestety większość jego zawodników potraktowała swoje obowiązki mało profesjonalnie i przez całą pierwszą połowę oddawała się urokom spaceru po gdyńskim obiekcie, chłonąc nasączone jodem morskie powietrze. Trener Czarnych Koszul określił to, co zaprezentowali jego zawodnicy, nawet mianem haniebnego występu, my pozostaniemy przy tym, że najzwyczajniej w świecie im się nie chciało.
W żadnym wypadku nie umniejsza to jednak kolejnego świetnego występu naszych piłkarzy. Arkowcy znów grali z przeciwnikiem swoją piłkę, a my po raz kolejny byliśmy w szoku jak wiele w piłkarskiej drużynie może się zmienić w ciągu miesiąca. Jarzębowski z Benatem oraz Kuklisem zdominowali środek pola, mając przeciwko sobie naprawdę uznanych przeciwników, dużo wiatru robił tradycyjnie Kowalski i tylko widok nieporadnego Surdykowskiego raził w oczy. Tym większe owacje dostał wchodzący na ostatnie 20 minut Flis, który znów popisał się asystą, dokładając cegiełkę do sukcesu Arki. Na specjalnie wyróżnienie zasługuje niemal perfekcyjny w swoich interwencjach Sławomir Mazurkiewicz, któremu notę podwyższa bramka otwierająca mecz. Nie bez udziału bramkarza gości, ale należy dodać, że sposób w jaki "Mazi" doszedł do strzału był imponujący. Pozycję solidnego zmiennika Juszczyka umocnił Maciej Szlaga, ratując Arkę co najmniej dwa razy.
Najbardziej interesujący fragment meczu przypadł na pierwsze pół godziny drugiej połowy. Polonia obudziła się wówczas z letargu, szybko strzeliła kontaktową bramkę (piękne uderzenie Todorovskiego) i nareszcie wyglądała jak zespół z ekstraklasy. Arkowcy przetrzymali jednak kryzysowy moment, wychodząc trzykrotnie z naprawdę poważnych opresji. Później była już tylko znakomita kontra, Flis do Ivanovskiego - 3:1 i cały stadion oszalał ze szczęścia. W Gdyni zawsze było spore ciśnienie na Puchar Polski, wczoraj też trybuny nie milkły ani na moment, a "Górka" z "Torami" pchały piłkarzy do kolejnych ataków i walki na całej szerokości i długości boiska. Mamy nadzieję, że podczas meczu ćwierćfinałowego stadion będzie jeszcze szczelniej wypełniony, a Arka nadal będzie grała z takim polotem i determinacją.
Plusy za mecz z Polonią Warszawa:
Maciej Szlaga - dwie znakomite interwencje, kilka pewnych wyjść na przedpole. Bohater z Elbląga odesłał Szromnika i Zocha na dobre do IV ligi. Największy problem byłego bramkarza Gryfa Wejherowo to gra nogami.
Sławomir Mazurkiewicz - niemal bezbłędny, często łatający dziury w różnych sektorach boiska. Do tego ważna bramka. Pochodzący z Tczewa piłkarz nie zawodzi!