Minął niespełna rok i znowu mieliśmy okazję zawitać do Bydgoszczy. W poprzednim sezonie wyjazd wypadł nam w środę, czyli w mało korzystnym terminie, ale ze względu na dobre połączenie pociągowe i nie najdalszą drogę, wizyta na stadionie Zawiszy wyszła nam pozytywnie. Był efektowny pokaz ultras (w tym race), była elegancka liczba i solidne wsparcie naszych zgód – tylko wynik mógł być „nieco” lepszy. W sobotę tym razem oprawy nie było, ale ponownie sektor gości został dobrze wypełniony (z otrzymanych 1060 biletów, wykorzystaliśmy 75% pojemności trybuny przeznaczonej dla przyjezdnych).
O godzinie 11:25 planowo miał wyjechać pociąg do Bydgoszczy. Jego start nieznacznie opóźnił się, ale ostatecznie cała podróż do Bydgoszczy minęła bardzo szybko i na miejscu byliśmy około godz. 14:30. Sporo czasu pozostawało do rozpoczęcia meczu, więc nie było wielkiego pośpiechu. Przed stadion Zawiszy dotarliśmy w identyczny sposób jak rok temu, maszerując całą grupą ulicami miasta, które wyjątkowo nie zostało „przyozdobione” w różnej maści mało ambitne napisy. Wejście na sektor przebiegło powoli (w ponad 2 godziny 800 osób), a samo dzielenie na grupki „wchodzących” i delikatne uchylanie bramy wejściowej, zawsze będzie kończyło się jak w sobotę. Wystarczy tylko pomyśleć i nie wkurwiać „klientów”, którzy zasilili kasę klubową bydgoskiego klubu kwotą 12 tys. złotych. Ostatecznie na sektorze meldują się niemal wszyscy, co daje nam łączną liczbę 804 osób (w tym 745 Arkowców, 57 kibiców Lecha Poznań, 1 Cracovii i 1 Gwardii Koszalin). Naszym zgodom serdecznie dziękujemy za wsparcie podczas tego wyjazdu.
W relacji nie będziemy szeroko komentować wyniku, który dla wielu był zagadką z powodu pojawiających się głosów, że coś jest nie tak. Napiszemy tylko tyle, że mecz zakończył się bezbramkowym remisem, co być może nie było wszystkim na rękę, ale nie ma to większego znaczenia. Temat cateringu również pominiemy, co prawdopodobnie nie spodoba się smakoszom „giętej”.
Jeśli chodzi o doping, to był jaki był. Jednym się nie podobał, innym przeciwnie, ale uczciwie trzeba przyznać, że mamy z tym problem podczas wyjazdów i nie tylko tam. To złożona kwestia, której na łamach Internetu nie zamierzamy rozwijać - niestety kilku właściwych „elementów” brakuje. Jedno możemy stwierdzić – doping dla naszej drużyny był prowadzony przez pełne 90 minut. Raz lepiej, raz gorzej – były momenty pozytywne (jak choćby przy piosence „Arkowcy gol”), ale też te nieco mniej.
Podczas meczu nie obyło się bez pozdrowień dla chłopaków, którzy niestety dni spędzają aktualnie w aresztach, czekając na rozwój spraw po wydarzeniach z Ostródy. To właśnie przede wszystkim im została „zadedykowana” flaga w centralnym miejscu sektora – Nigdy Nie Zostaniesz Sam. Na płocie zawisł również transparent „Anela, Tygrys, Maciek, Krzystan, Karabin, Lu – trzymajcie się!”, a także inne płótna: Śledzie, Żółto-Niebiescy, Zjednoczeni Patrioci oraz naszych fan clubów - Człuchów, TPAG, Reda, Wejherowo i Kościerzyna.
Kibice Zawiszy oprawę przygotowali, prezentując malowane transparenty na kijach, machajki oraz odpalając race. Ich dopingu z naszej perspektywy nie ocenimy.
Po zakończeniu meczu, ok. 20 minut czekaliśmy na opuszczenie stadionu, spędzając ten czas w niezwykle miłej atmosferze, sprawdzając przy okazji umiejętności „cyrkowe” ochroniarek (większość z nich nie przeszła testu), które nie byłyby sobą, gdyby nie sprawiały drobnych problemów przy wejściu. Po dotarciu na dworzec PKP, swoją brawurą musiała „popisać się” z kolei policja, która bez przyczyny użyła nadmiernej ilości gazu. Po podstawieniu trzech wagonów, ładujemy się do pociągu i wracamy do Gdyni, w której meldujemy się przed północą (w Sopocie kilku sztywnych, biało-zielonych „klubowiczów” łapie małego guza, mimo iż nikt nie opuścił pociągu). Podczas powrotu część policjantek kontynuowała kurewskie zachowanie, często prowokując spokojnych pasażerów PKP.
Z wartych odnotowania ciekawostek, należy wspomnieć o pełnym zaskoczeniu pasażerów kilku aut Zawiszy, którzy idąc po najniższej linii oporu, chcieli zaskoczyć naszych zmotoryzowanych będąc w liczebnej przewadze, ale sztuka ta nie udała im się ze względu na nieoczekiwany przyjazd pozostałych Arkowców. Miejscowi odbili się, tracąc czapkę i musieli ratować się ucieczką.
Wyjazd za nami. Teraz czas na Świnoujście!
Zdjęcia: http://www.arkowcy.pl/gallery/1172/zawisza-bydgoszcz-arka-gdynia-by-tb99/1.html