30 dni dzieli ostatni mecz Arki w Gdyni od następnego starcia na własnym boisku. Idealnie w połowie tej drogi, po 15 dniach, żółto-niebiescy na stadionie w Bełchatowie rozpoczną wyjazdowy tryptyk. Po przerwie na reprezentację przyjdzie im się bowiem zmierzyć w Ekstraklasie z Rakowem Częstochowa i ŁKS-em Łódź, a w Pucharze Polski z Odrą Opole. Podopieczni Jacka Zielińskiego po bardzo złym początku sezonu przełamali się wreszcie w potyczce z Górnikiem Zabrze w poprzedniej kolejce. Teraz, by kontynuować walkę o utrzymanie na przyzwoitej pozycji, a być może włączyć się jeszcze do boju o coś więcej, muszą pójść za ciosem. Cel na drugą połowę września? Sześć punktów w lidze i awans w krajowym pucharze.
O ile Arka jest skazana na tułaczkę przez cały wrzesień, o tyle dla jej sobotniego rywala taka wędrówka stanowi szarą codzienność. Stadion przy ul. Limanowskiego w Częstochowie nie spełnia ekstraklasowych wymogów, a ponieważ działacze PZPN mają z konsekwencją tyle wspólnego, co Zbigniew Smółka z uczciwością, to pomimo szumnych zapowiedzi zakończenia dopuszczania występów w roli gospodarza na obcych boiskach, ten proceder wciąż ma miejsce. Piłkarze spod Jasnej Góry rozgrywają więc swoje domowe spotkania przy ul. Sportowej w Bełchatowie. Po awansie podopiecznych Marka Papszuna do najwyższej klasy rozgrywkowej wiele sobie obiecywano. W I lidze w poprzednim sezonie na Raków nie było mocnych i eksperci liczyli, że częstochowianie wniosą do Ekstraklasy powiew świeżości. Póki co nie można jednak mówić o efekcie ,,wow”. Popularne ,,medaliki” wygrały tylko dwa z siedmiu meczów, pozostałe przegrały. Trzeba jednak powiedzieć, że oba zwycięstwa Raków odniósł nad zespołami mającymi w tych rozgrywkach wysokie aspiracje – Jagiellonią Białystok (1:0) i Lechią Gdańsk (2:1). Bardzo dobry mecz zagrał też przeciwko Lechowi Poznań i choć przegrał 2:3, to gdyby zaprezentował nieco więcej zimnej krwi pod bramką przeciwnika, trzy punkty mogły powędrować na jego konto. Tak się jednak nie stało, a częstochowianie wyprzedzają Arkę zaledwie o punkt. Papszun stara się grać rzadko spotykanym na polskich boiskach systemem 3-4-3, w którym dużą rolę odgrywają skrzydłowi, między innymi dobrze znany w Gdyni Patryk Kun. Choć Raków nie dysponuje typowymi wahadłowymi, to na obu flankach potrafi nieźle rozegrać piłkę i sprytnie przejść z obrony do ataku. Niekwestionowanym boiskowym dowódcą częstochowian jest stoper Tomas Petrasek, który przed tym sezonem objął także kapitańską opaskę. Potężnie zbudowany Czech, oprócz wielkiej zadziorności w defensywie, często dokłada także wartość dodaną z przodu – jest chyba najbardziej bramkostrzelnym obrońcą na polskich boiskach, dlatego przy stałych fragmentach gry Arkowcy muszą na niego szczególnie uważać. W barwach RKS-u powinien też w sobotę zadebiutować powracający z zagranicy na tarczy Jarosław Jach. Żółto-niebieskich spróbuje na pewno ukłuć Aleksandyr Kolew, który pożegnał się z Gdynią w ostatnich tygodniach. Średnia jakościowo jest jednak formacja pomocy ,,medalików”. Podopieczni Jacka Zielińskiego nie powinni czuć respektu przed odważnym wchodzeniem w drugą linię Rakowa. Częstochowianie starają się grać w piłkę, co w Ekstraklasie jest rzadkim zjawiskiem. Tyle tylko, że to, co w I lidze zdawało egzamin, na najwyższą klasę rozgrywkową póki co nie wystarcza. To wszystko Arka powinna w sobotę wykorzystać.
Czeka ją jednak oczywiście bardzo trudne 90 minut. W dotychczasowych ośmiu spotkaniach z Rakowem żółto-niebiescy nie zdołali jeszcze odnieść triumfu, za to po cztery razy remisowali i przegrywali. W kontekście walki o utrzymanie strata punktów w sobotę będzie jednak rozstrzygnięciem rozczarowującym. W przerwie od ligowego grania działacze z Gdyni wzmocnili zespół dwoma Hiszpanami. Oba transfery wyglądają na papierze przyzwoicie, jednak ich sprzymierzeńcem będzie czas – Samu Araujo nie wsiadł do autokaru do Bełchatowa, a Nando Garcia prawdopodobnie nie rozpocznie meczu w pierwszej jedenastce. Niedysponowanych w pełni piłkarzy jest zresztą więcej – wobec kontuzji Mateusza Młyńskiego i Kamila Antonika, Arka została bez dwóch podstawowych prawoskrzydłowych pełniących funkcję młodzieżowca. Jak rozwiąże ten problem Jacek Zieliński? Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest wystawienie na tej pozycji Jana Łosia, chociaż… By podtrzymać rytm meczowy, Arkowcy rozegrali w miniony piątek sparing z Olimpią Grudziądz, na który wyszli w systemie bez klasycznych skrzydłowych i z dwoma napastnikami. Czy wykorzystają ten manewr w lidze? Wierzymy, że trener Zieliński podejmie najlepsze decyzje dla drużyny. Kluczem do trzech punktów w Bełchatowie będzie zresztą boiskowa pewność siebie, wykorzystanie doświadczenia i ligowego obycia. No i Marko Vejinović.
Wierzymy, że mecz z Górnikiem był dla Arkowców przełamaniem nie tylko teoretycznym. Że za dobrą grą w tamtym spotkaniu pójdzie wysoka forma w kolejnych spotkaniach. W piłce, żeby coś osiągnąć, trzeba mierzyć wysoko, dlatego żółto-niebiescy powinni celować w trzy wyjazdowe zwycięstwa, ale najpierw skoncentrować się na pierwszym spośród tych starć. Wielka szkoda, że wskutek szeregu absurdalnych decyzji krajowej federacji, w Bełchatowie drużyny nie będą mogli wspierać kibice Arki. Liczymy jednak na to, że piłkarze staną na wysokości zadania i wrócą do Gdyni z podniesionymi głowami. Naprzód, Arkowcy!
Przewidywane składy:
Raków: Gliwa – Szymonowicz, Jach, Petrasek – Bartl, Sapała, Schwarz, Kun – Szczepański, Kolew, Brown Forbes.
Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Helstrup, Marciniak – Łoś, Busuladżić, Vejinović, Nalepa, Jankowski – Schirtladze.