Na początek ustalmy jedno - Arka gra w tym sezonie bardzo słabo, piłkarsko pewnie zasługuje na miejsce w strefie spadkowej. Natomiast liczba decyzji sędziowskch przeciwko naszemu klubowi w tym sezonie ciężko już nazywać dziełem przypadku, albo jedynie kwestią pomyłek. Dopiero co przypominaliśmy całą listę "pomyłek", które wpływały negatywnie na wyniki meczów żółto-niebieskich, a niestety mamy kolejny odcinek tej serii.
W 10. minucie meczu Arka - Śląsk piłka powędrowała w pole karne Arki, tam Robert Pich kopnął w nogę Mateusza Młyńskiego, a Paweł Raczkowski podyktował... rzut karny dla gości.
Wydawało się, że może sędzia główny miał chwilowe zaćmienie, albo akurat przed sekundą wypadły mu szkła kontaktowe, ale nic z tych rzeczy. Siedzący na VAR Tomasz Kwiatkowski jakimś cudem podtrzymał tę decyzję. No właśnie, cudem? Jeżeli jest system, który pozwala zweryfikować jakąkolwiek kontrowersyjną, trudną (choć akurat tę omawianą ciężko w ten sposób nazwać) sytuację, a i tak po konsultacji z nim, uzgadnia się złą decyzję, ciężko mówić o tym inaczej, niż o jawnym oszustwie.
Jest to kolejny w tym sezonie "błąd" przeciwko Arce. Po nieuznaniu prawidłowej bramki Dawita Schirtladze w derbach, nieuznaniu prawidłowej bramki Marcusa w samej końcówce meczu z Pogonią, braku dwóch rzutów karnych w meczu przeciwko Legii Warszawa i wątpliwym karnym w niedawnych derbach Trójmiasta.
Panowie w czerni w dobie technologii robią co chcą bez jakichkolwiek konsekwencji, i to jest straszne.