Arka Gdynia - GKS Bełchatów 2:1 (Szwoch 32', Formella 36' - Rachwał 56'k)
GKS Bełchatów: Maciej Krakowiak - Lukas Klemenz, Seweryn Michalski, Vaclav Cverna, Lukas Kuban - Agwan Papikyan (75' Łukasz Wroński), Patryk Rachwał, Szymon Zgarda (55' Mateusz Szymorek), Alen Ploj, Petr Zapalac - Cezary Demianiuk (70' Hieronim Gierszewski)
Żółte kartki: Nalepa, Alan, Bożok - Szymorek
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 7281
Po emocjonującym meczu Arka w pełni zasłużenie wygrała i zdobyła kolejne 3 cenne punkty w walce o ekstraklasę. Arkowcom w zwycięstwie nie przeszkodził dziś nawet najsłabszy na boisku sędzia Łukasz Bednarek. Wynik rozstrzygnęliśmy w ciągu kilku minut, gdy błysnęli nasi wychowankowie - Nalepa, Szwoch i Formella. Kibiców Arki dumą może napawać fakt, że w trudnych meczach to właśni oni na swoje młode barki kładą ciężar zdobywania bramek. I chociaż to nie był tak dobry mecz Arki jak z Pogonią Siedlce, to w pełnej krasie objawiło się doświadczenie, które nabyliśmy przez 5 lat gry w 1. lidze. Arka nauczyła się wygrywać trudne, stykowe mecze, strzelając bramki tak naprawdę z niczego.
GKS Bełchatów zgodnie z przewidywaniami zawiesił poprzeczkę znacznie wyżej niż Pogoń. Zespół Rafała Ulatowskiego cechuje świetna organizacja gry w obronie i Arka długo nie mogła się przebić przez brunatny mur. Sprawy nie ułatwiał wyjątkowo drobiazgowy arbiter, który gwizdał na korzyść gości niemal wszystkie sporne sytuacje. Z minuty na minutę świetny, głośny doping był coraz częściej przerywany gwizdami w kierunku arbitra, ale też zaczął wkradać się niepokój czy tego dnia Arka będzie w stanie sięgnąć po komplet punktów. Przełomowy moment meczu miał miejsce w 32. minucie. Na długi wykop zdecydował się Jałocha, a piłka, kolejno, jak w pinballu, odbiła się od głów Rachwała i Abbotta, po czym trafiła do wychodzącego za plecy obrońców Szwocha. Nasz rozgrywający pokazał w tej akcji to, czego nauczył się przez ostatnie lata. Nie spanikował, ale umiejętnie zastawił piłkę, przełożył ją sobie do strzału i posłał do siatki obok Krakowiaka. Warta odnotowania jest także sprytna asysta Abbotta. Kilka minut później sprawy w swoje ręce wzięli wychowankowie Jedynki Reda. Do wybitej przez Alana piłki dopadł Nalepa, pociągnął kilkanaście metrów w kierunku pola karnego gości i przekazał piłkę Formelli. Będący w wyjątkowym "gazie" 20-latek zrobił co chciał ze swoim przyjacielem z kadr młodzieżowych - Klemenzem, wjechał w pole karne i fantastycznym strzałem w długi róg nie dał szans Krakowiakowi. Bramkarz, który rok temu zatrzymał nas podczas meczu Widzew - Arka, dziś mógł tylko przyglądać się jak bawią się pod jego bramką Arkowcy.
Na drugą połowę nie wyszedł już kontuzjowany Abbott (podkręcenie stawu skokowego) i swoją szansę dostał Siemaszko. Niestety ta część gry nie zaczęła się dla nas najlepiej. W polu karnym doszło do starcia Alana ze Zgardą. W efekcie mieliśmy dwóch rannych i rzut karny dla gości, który na bramkę zamienił doświadczony Rachwał. Decyzja z trybun wyglądała na pochopną, ale materiał wideo rozwiewa raczej wątpliwości - karny był zasłużony. Arka nie oddała jednak inicjatywy, kontrolowała mecz i kilkukrotnie była bliska podwyższenia wyniku. Najlepszą okazję w 76 minucie miał Formella, niestety zamiast podawać do osamotnionego Siemaszki, połakomił się na kolejną bramkę. Rafał wprowadził bardzo dużo ożywienia, ale paradoksalnie, mimo nieco lepszej gry po przerwie, nie udało się dołożyć już żadnej bramki. Kibice znów opuszczali stadion z uśmiechem i śpiewem na ustach. Gdynia i cała okolica pokochała ten zespół, ale czy może być inaczej? Czterech wychowanków w podstawowym składzie, kilku profesorów sztuki futbolu, wszyscy w stu procentach zorientowani na celu i środkach, które do niego prowadzą. Bramy ekstraklasy coraz bliżej i bliżej. 8 kroków do celu.