Po porażce Widzewa i remisie Korony w piątkowych pojedynkach przed Arką otworzyła się szansa na wskoczenie na 3. miejsce w tabeli I ligi ze stratą zaledwie dwóch oczek do strefy awansu. Warunkiem było jednak zwycięstwo z 12. w stawce GKS-em Katowice. Do kadry meczowej żółto-niebieskich wrócili po urazach Michał Marcjanik i Olaf Kobacki, choć ten drugi zaczął mecz na ławce rezerwowych. Rafał Górak nie zaskoczył wyjściową jedenastką ani odrobinkę.

W pierwszych minutach gdynianie mieli problem ze znalezieniem sobie przestrzeni na murawie. W 13. minucie Czubak strzelał co prawda głową po wrzutce Alemana, ale poza tą sytuacją gra toczyła się głównie w środku pola, a katowiczanie stawiali twarde warunki. Konsekwencja, z jaką podopieczni Góraka podjęli rękawicę, została nagrodzona w 25. minucie. Sadowski zacentrował z lewej strony boiska, Repka ubiegł Memicia i oddał strzał głową, Krzepisz odbił futbolówkę przed siebie, ale Szymczak ją zebrał, ustawił do strzału i dobił uderzenie kolegi, wyprowadzając gości na prowadzenie. Po upływie pół godziny gry Błąd prostopadłym podaniem wyprowadził Figla sam na sam z bramkarzem, ale ,,Krzepo" wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. W kolejnej akcji Wojciechowski poradził sobie z prawej strony pola karnego z Deją i zagrał na trzeci metr, tam Szwedzik wyprzedził Marcjanika, ale z najbliższej odległości w sobie tylko wiadomy sposób przestrzelił. W 38. minucie Aleman dośrodkował z kornera, fenomenalnie do strzału szczupakiem złożył się Czubak i skierował piłkę pod poprzeczkę bramki Kudły, jednak golkiper katowiczan widowiskowo sparował futbolówkę na kolejny rzut rożny. Minutę później Adamczyk szukał miejsca do uderzenia przed szesnastką, ale widząc, że go nie znajdzie, oddał piłkę na uderzenie Stępniowi, a 20-latek spróbował zmieścić ją przy bliższym słupku, jednak Kudła spokojnie interweniował. Do przerwy lepsi byli goście.

Od początku drugiej części spotkania Arkowcy parli do wyrównania, ale pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie piłkarze ,,Gieksy". W 57. minucie w szesnastce Krzepisza się zakotłowało, Janiszewski strzelał z bliska, ale Memić świetnie wyblokował tę próbę. Po godzinie gry żółto-niebiescy przeszli do zdecydowanej ofensywy. Deja dośrodkował z rzutu rożnego na głowę Czubaka, a strzał napastnika gdynian Kudła przeniósł nad poprzeczką z najwyższym trudem. Po kolejnym kornerze znów centrował Deja, tym razem do główki doszedł Memić, jednak uderzenie Holendra zatrzymało się na poprzecze, a próbujący je dobić Hiszpański minął się z piłką. Chwilę później po raz kolejny w centrum wydarzeń boiskowych był ,,Dejson", który zbombardował bramkę przyjezdnych wolejem sprzed pola karnego i chybił w sposób minimalny. W 74. minucie nareszcie nadeszło przełamanie niemocy. Jeszcze jedna świetna wrzutka Dei z kornera została przedłużona głową przez Memicia, a następnie sfinalizowana - również głową - przez Marcjanika. Piłka przetoczyła się po rękach Kudły, ale zatrzepotała w siatce i gdynianie dopięli swego. Ostatni kwadrans stał pod znakiem upartego dążenia podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza do przesądzenia losów rywalizacji na swoją stronę. W 89. minucie główny aktor spotkania Deja dośrodkował na piąty metr, a Czubak sprytnie wbiegł między dwóch środkowych obrońców i skutecznym strzałem głową zaadresował futbolówkę do siatki. Kudła był bezradny, nawet się nie ruszył, a na trybunach zapanowała euforia. Arkowcy ciężko zapracowali na to prowadzenie przez całą drugą połowę i wydawało się, że mozolne dążenie do realizacji swoich celów przyniesie oczekiwane rezultaty. Nic jednak z tego. Sędzia Myć doliczył pięć minut i w ostatniej z nich Sasin wygarnął piłkę spod nóg Urynowicza - ze wszystkich powtórek wyglądało to na czyste zagranie. Arbiter wskazał jednak na wapno, a ,,jedenastkę" pewnie wykorzystał Jędrych, ładując piłkę z impetem w prawy róg bramki Krzepisza. Szalona konfrontacja w Gdyni zakończyła się podziałem punktów.

Żółto-niebiescy zaprezentowali się w sobotni wieczór bardzo słabo w pierwszych 45 minutach i szalenie ambitnie w kolejnych. Postawa w drugiej połowie była godna pochwały, bo zawodnicy Tarasiewicza ruszyli do przodu w sposób zdecydowany i pokazali upór w dążeniu do trzech punktów. Tym bardziej szkoda, że zabrakło kilkudziesięciu sekund do zainkasowania piątego kompletu punktów z rzędu. Rewelacyjnie wyglądał w sobotę Adam Deja, który był na boisku wszędzie, a kapitalną dyspozycję stemplował precyzyjnymi dośrodkowaniami. W drugiej odsłonie wiele dynamiki wprowadzili też Olaf Kobacki i Mateusz Stępień. Katowiczanom udało się natomiast przykryć i zneutralizować Huberta Adamczyka. Christian Aleman nie dawał zespołowi nic i został słusznie zmieniony w przerwie. Kibice przy Olimpijskiej oglądali szalone widowisko, w którym wydarzenia zmieniały się jak w kalejdoskopie. Arkowcy przeszli drogę z piekła do nieba i z powrotem. Mimo wszystko z optymizmem możemy spoglądać na następne tygodnie. Po 24. kolejce żółto-niebiescy będą się plasowali na 5. miejscu w tabeli z taką samą liczbą punktów, co Chrobry, z dwoma oczkami straty do Korony i czterema do Widzewa. Jest, o co grać. Kolejne spotkanie Arka rozegra w niedzielę 3 kwietnia o 18:00, a jej przeciwnikiem w starciu na Stadionie Miejskim będzie Skra Częstochowa.


Arka Gdynia - GKS Katowice 2:2

Bramki: Marcjanik 74', Czubak 89' - Szymczak 25', Jędrych 90+7' (k)

Arka: Krzepisz - Marcjanik, Memić, Dobrotka (8' Zmorzyński) - Stępień, Milewski, Deja, Aleman (46' Kobacki), Adamczyk (90+4' Bednarski), Hiszpański (84' Sasin) - Czubak.

GKS: Kudła - Janiszewski, Jędrych, Sadowski - Wojciechowski, Repka (80' Stromecki), Figiel, Rogala - Błąd (80' Urynowicz), Szwedzik (86' Karbownik) - Szymczak (86' Kozłowski).

Żółta kartka: Repka.

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).

Frekwencja: 4974.