Piłkarze Arki Gdynia najwidoczniej wzięli sobie do serca hasła, płynące z trybun. Gdynianie walczyli, biegali i się starali. Taką Arkę chcemy oglądać w każdym kolejnym spotkaniu. Na dzisiejsze spotkanie wybiegł taki sam skład, jaki miał dane zagrać od początku w meczu z Rakowem. Trener Dawid Szwarga zaufał swym podopiecznym, wierząc w ich możliwości. Takowa decyzja, jak widać, popłaciła. Nawet kontrowersyjne decyzje sędziowskie nie przeszkodziły sięgnąć po niezbędne oczka. 

 

71c8bdd6_arka-vs-motor-relacja.jpg

Wraz z wybiciem godziny 12:15, sędzia Paweł Raczkowski rozpoczął rywalizację. zawodnicy, znając swoje wówczas kiepskie położenie, nie zamierzali oszczędzać sił. Otwarcie wyniku mogło nastąpić już na samym starcie. Po zagraniu Sebastiana Kerka w pole karne, zabrakło kropki nad i. Edu Espiau nie zdążył bowiem dostawić nogi, która zamknęłaby akcję. Zaraz potem Kamil Jakubczyk zapragnął po raz trzeci wpisać się w tym sezonie na listę strzelców, lecz jego techniczne uderzenie minimalnie poszybowało obok słupka. Kibice nieustannie byli świadkami ataków żółto-niebieskich. Przed kolejną okazją stanął wkrótce Espiau. Marc Navarro, znajdując się w bocznej strefie murawy, kapitalnie wrzucił w kierunku Edu, ale ten spudłował z najbliższej odległości. "Jakubu" miał chrapkę na gola. W pewnym momencie wyszedł "sam na sam" z bramkarzem rywali, otrzymując wcześniej świetne podanie. Premierowe przyjęcie młodego pomocnika Arki okazało się jednak zbyt odległe, przez co do futbolówki zdołał dobiec golkiper Motoru. Lublinianie poważniej zagrozili, gdy z "główki" przymierzał Karol Czubak. Były napastnik żółto-niebieskich, dostając znakomitą piłkę od kolegi z drużyny, przycelował w lewy górny róg bramki Arki. Nienaganną paradą popisał się wtedy Damian Węglarz, który rozciągając się po całej szerokości, wyjął ów strzał. Podczas dryblingu, odbywającego się na lewej stronie, na wrzutkę, w polu karnym, cierpliwie czekał Espiau. Po chwili, właśnie za sprawą wymierzonej wrzutki Gruzina, hiszpański gracz uderzył głową - finalnie w środek. Arkowcy na połowie przeciwnika zagościli na dobre, czego skutkiem były jeszcze sytuacje Nazarija Rusyna czy Tornike Gaprindashviliego. Gorąco zrobiło się po strzale Ukraińca. Futbolówka miała wówczas trafić w rękę jednego z piłkarzy przyjezdnych. Arbiter nie chciał słyszeć o podyktowaniu jedenastki. Tuż przed przerwą Arka objęła prowadzenie... tylko na chwilę. Dośrodkowanie autorstwa Marca Navarro na bramkę zamienił Kike Hermoso. Nasz stadionowy spiker zdążył już nawet odczytać nazwisko strzelca, a kibice podać aktualny rezultat. Paweł Raczkowski podjął decyzję o anulowaniu trafienia obrońcy. Za powód obrał zachowanie Michała Marcjanika, który podobno przeszkadzał bramkarzowi w interwencji. Przebieg pierwszej odsłony był całkowicie kontrolowany przez Arkę. Odmieniony zespół z Gdyni grał jak z nut. W zasadzie dłonie same składały się do oklasków. Brakowało jedynie udokumentowania tej owocnej dyspozycji. 

W 52. minucie znów do głosu doszedł Czubak. Jego płaska i jednocześnie silna próba spotkała się ostatecznie z obroną Węglarza. W późniejszym etapie gry do wyłożonej piłki podbiegał Navarro, którego uderzenie zablokowano. Nad poprzeczką kopnął też Jakubczyk. Natomiast przy jednej z okazji Edu, fani wręcz zamarli, widząc już piłkę w siatce. Trafna centra w wykonaniu Sebastiana Kerka dotarła do Hiszpana, a ten z bliska strzelił głową zbyt wysoko. Ivan Brkić, tzw "jedynka" motorowców, został zmuszony do odbicia futbolówki, gdy ta, po uderzeniu Niemca, leciała w dobrze znanym kierunku. W końcówce pojedynku, nareszcie, dopięliśmy swego. Po tym, jak Brkić "wypluł" piłkę uderzoną przez Kerka, z prawej strony dobiegł do niej Luis Perea i umieścił ją w bramce. Pierwsze trafienie hiszpańskiego pomocnika w Arce (i to na wagę zwycięstwa) stało się faktem. Na finiszu rozgrywki rywale dwoili się i troili, by doprowadzić niekorzystny dla nich wynik do remisu. Ale na próżno. 3 oczka zostały w Trójmieście! 

Nie ma, co mówić. Dziś każdy zawodnik zostawił na murawie kawał potu, zwieńczony godnie wykonaną robotą. Z wielką przyjemnością oglądało się Arkę zaangażowaną, zdeterminowaną i zawziętą w swych założeniach. Szkoleniowiec Dawid Szwarga tym właśnie triumfem umocnił swą posadę na stanowisku pierwszego trenera. 10 grudnia minie dokładnie rok, od kiedy oficjalnie prowadzi zespół żółto-niebieskich.

Czas na świąteczny odpoczynek. Z góry wiadomo, że spędzimy go w miarę spokojnie, bo poza strefą spadkową. Następny mecz ligowy datuje się dopiero na 31 stycznia 2026 roku. Arka pojedzie do Radomia na starcie z miejscowym Radomiakiem. Tymczasem naładujmy baterie na resztę zmagań w bieżącej kampanii.

Przed sobotnim spotkaniem odsłonięto tablicę upamiętniającą legendę Arki, Janusza Kupcewicza. Piłkarz stał się patronem placu między ulicą Stryjską, a Olimpijską. Ś.P. Pan Janusz na pewno cieszy się tam na górze z tego powodu. Niech spoczywa w pokoju. 

 

ARKA Gdynia: Węglarz - Marcjanik, Hermoso, Gojny - Navarro, Sidibe (74' Perea), Jakubczyk, Gaprindashvili (74' Predenkiewicz) - Rusyn (74' Szysz), Kerk (88' Oliveira) - Espiau (86' Percan)
Motor Lublin: Brkić - Stolarski (29' Wójcik), Najemski (78' Łabojko), Matthys - Luberecki, Samper (78' Bartos), Wolski, Scalet - Król (65' Haxha), Ronaldo (65' van Hoeven) - Czubak
Bramki: 83' Perea