Sobotni mecz Arki w Gliwicach pozornie jest jednym z wielu. Ale tylko pozornie. W rzeczywistości będzie kluczowy dla dalszych losów obu drużyn tej jesieni.

W poprzednim sezonie Arka Leszka Ojrzyńskiego po siedmiu meczach miała tyle samo punktów – siedem – ile udało jej się zgromadzić w trwających rozgrywkach. Plasowała się wówczas na 13. miejscu w tabeli. Na początku września przyszła przerwa na reprezentację, a po powrocie do gry w Ekstraklasie Arkowcy w czterech kolejnych spotkaniach zanotowali dwa zwycięstwa i dwa remisy, ogrywając między innymi Piasta w Gliwicach 1:0 po trafieniu głową Rafała Siemaszki. Gołym okiem było wtedy widać, że krótka pauza w regularnym graniu o stawkę pomogła Żółto-Niebieskim przećwiczyć schematy, uporządkować szyki i w następnych potyczkach zaprezentować nową energię. Powtórka tego scenariusza w obecnej kampanii znacznie poprawiłaby sytuację Arki w tabeli i urealniła marzenia o czołowej ósemce. Gdynianie meczem w Gliwicach rozpoczynają serię bardzo trudnych spotkań. Na pierwszy rzut oka cięższych niż te, które za nami. Czy jednak będzie tak w rzeczywistości? Ta liga jest niezwykle wyrównana, a Arka pozakazywała już wielokrotnie, że lepiej czuje się, kiedy nie jest faworytem. Na pierwszy ogień idą Gliwice i starcie z rewelacją sezonu.

Piast w pierwszych kolejkach uzbierał 13 punktów, co przed startem tej serii gier dawało mu 5. miejsce w tabeli. Gliwiczanie wygrywali już czterokrotnie, a sezon zaczęli od trzech triumfów z rzędu i pozycji lidera po 3. kolejce. Po poprzednich rozgrywkach, kiedy piłkarze z Górnego Śląska utrzymali się w Ekstraklasie rzutem na taśmę, w obecnych Waldemar Fornalik solidnie przebudował drużynę i stworzył płynnie działający mechanizm. Piast nie ma indywidualności, ale jego siłą jest kolektyw i gra zespołowa. Symbolem przemiany gospodarzy sobotniego meczu mógłby być Joel Valencia – ekwadorski pomocnik z jeźdźca bez głowy stał się w tym sezonie motorem napędowym gliwiczan. Co zadecydowało o takiej transformacji śląskiej drużyny w przerwie letniej bez rewolucji kadrowej? Ciężko o wskazanie tutaj konkretnych przyczyn. Wiadomo jednak, że Piast nie jest ekipą pozbawioną słabych punktów. Choćby w defensywie piłkarzom z Okrzei zdarzają się duże błędy. Kluczem do sukcesu w sobotni wieczór będzie dla Arkowców umiejętne wykorzystanie dziur w obronie gospodarzy, mądrość taktyczna, a przede wszystkim odwaga na boisku – gliwiczanie najlepiej grają, kiedy mają kontrolę nad wydarzeniami na boisku i prowadzą grę. Jeśli uda się podyktować im swoje warunki, Żółto-Niebieskim będzie łatwiej wywieźć z kolejnego wyjazdu punkty.

Do Gliwic wracają w sobotę Damian Zbozień i Maciej Jankowski. Prawy obrońca spędził przy Okrzei półtorej roku, zajmując w barwach Piasta 4. miejsce w Ekstraklasie i debiutując w europejskich pucharach. Z kolei ,,Jankes” grał w Gliwicach dwa lata, rozegrał 51 meczów w najwyższej lidze i strzelił w nich 8 goli. Napastnik Arki umieścił piłkę w siatce drużyny Waldemara Fornalika w poprzednim sezonie, w meczu przegranym w Gdyni 1:5. Tamte zawody nie były rzeczywistym oddaniem siły obu zespołów, Arkowcy koncentrowali się już na czekającym ich za kilka dni meczu finałowym Pucharu Polski z Legią – niemniej warto obrać sobie za punkt honoru zrewanżowanie się gospodarzom sobotniej potyczki za kwietniową klęskę u siebie. Tym bardziej, że Żółto-Niebiescy jak tlenu potrzebują trzech punktów. Co nie udało się z Zagłębiem Sosnowiec, należy nadrobić przy Okrzei. Parasol ochronny roztoczony nad budującą się drużyną trenera Smółki powoli jest zwijany. Siedem meczów i przerwa na kadrę to wystarczający okres, żeby móc oczekiwać już konkretnych rezultatów zgrywania się nowej ekipy i zazębiania koncepcji. Jeśli zespół ma zacząć grać lepiej i pokazywać wyższy poziom skuteczności – najwyższy czas, żeby te zapowiedzi wprowadzać w życie. Pojedynek w Gliwicach stwarza dobrą okazję na przełamanie – rywal jest silny, ale w zasięgu Arkowców. Sobotnie starcie to początek czasu weryfikacji dla pomysłu na nową Arkę. Ewentualny triumf mocno zbuduje morale drużyny i pozwoli z większym spokojem przygotowywać się do meczów z Lechem i Legią.

Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że w obecnym sezonie Arka musi walczyć nie tylko z przeciwnikami na boisku, ale też z układami wyższego szczebla. Wynik ostatniego meczu Żółto-Niebieskich z Zagłębiem Sosnowiec został wypaczony na ich niekorzyść. Sędziujący tamte zawody Krzysztof Jakubik w następnej kolejce zasiądzie w wozie VAR, w którym w czasie omawianego spotkania w Gdyni (nie) działał Bartosz Frankowski – wyznaczony na głównego arbitra sobotniego starcia. Takie decyzje muszą wzbudzać kontrowersje i prowokować do myślenia nad celowością tego typu praktyk. Dużo bardziej przejrzysta dla ogółu odbiorców byłaby całkowita wymiana zespołu sędziowskiego po wydarzeniach z Gdyni z ubiegłego tygodnia. Wcześniej potyczkę z Koroną w Kielcach sędziował Arce Szymon Marciniak, który już kilkukrotnie swoimi błędami miał udział w stratach punktów przez gdynian. Poczynania PZPN przypominają mafię, która zamierza ustawiać wyniki ligi. Jaki interes miałby mieć związek w przeszkadzaniu akurat Arkowcom w utrzymaniu się w Ekstraklasie? By uzyskać odpowiedź, wystarczy wrócić pamięcią do finału Pucharu Polski z Legią i komentarzy ,,ekspertów” oraz działaczy krajowej federacji po spotkaniu odnoszących się do kibiców z Gdyni. Oczywiście mamy nadzieję, że wyrażane przez nas wątpliwości nie mają osadzenia w rzeczywistości i okażą się jedynie dmuchaniem na zimne. Jednak na wypadek, gdyby w tym wszystkim było ziarno prawdy, nasz przekaz jest prosty: jesteśmy Arka Gdynia, nas nie da się zniszczyć. Arkowcy, jesteśmy z wami. Jedziemy do Gliwic po trzy punkty, one leżą w zasięgu naszych możliwości i wierzymy, że ekipa trenera Smółki wróci do Gdyni z kompletem oczek. Nasz święty klub, MZKS, będziemy przy nim aż po życia kres!

 

Przewidywane składy:

Piast: Plach – Pietrowski, Korun, Czerwiński, Kirkeskov – Felix, Hateley, Dziczek, Valencia, Jagiełło – Papadopulos.

Arka: Steinbors – Zbozień, Helstrup, Marić, Marciniak – Zarandia, Nalepa, Bogdanow, Janota – Siemaszko, Kolew.