Po trzech wyjazdowych porażkach z rzędu Arka bardzo chciała zrehabilitować się przed własną publicznością za ostatnie niepowodzenia. Wyrzucenie za burtę Pucharu Polski Zagłębia Lubin, które oznaczałoby awans do ćwierćfinału rozgrywek, miało stanowić punkt odbicia do wyjścia z kryzysu, poprawić nastroje panujące w Gdyni i stanowić pozytywny prognostyk przed meczem ze Stomilem i rundą wiosenną I ligi. Zresztą już samo znalezienie się w najlepszej ósemce Pucharu Tysiąca Drużyn, biorąc pod uwagę przebieg tego sezonu, odbierane byłoby jako poważny sukces żółto-niebieskich. Pierwszą sensację stanowiła natomiast obecność w kadrze meczowej Mateusza Stępnia. 19-latek przetrwał bandycki atak Mavroudisa Bougaidisa ze spotkania w Głogowie i w środę zaczął potyczkę na ławce rezerwowych. Na prawym skrzydle - całkowicie nieoczekiwanie - Ryszard Tarasiewicz desygnował do boju Christiana Alemana. Przeciwległą flankę zajął Mateusz Żebrowski, środek pola utworzyli Sebastian Milewski, Adam Deja i Michał Bednarski, na prawej obronie w podstawowym zestawieniu znalazł się Fabian Hiszpański, a partnerem Michała Marcjanika na środku defensywy był Haris Memić. Między słupkami Arki oczywiście mogliśmy oglądać od pierwszej minuty Kacpra Krzepisza. Dariusz Żuraw zaskoczył umieszczeniem w pierwszym składzie Sasy Balicia czy Ilji Żygulowa zamiast Kamila Kruka i Jakuba Żubrowskiego. Na szpicy Miedziowych konfrontację w Gdyni rozpoczął Tomas Zajic.

Początek meczu nie obfitował w klarowne sytuacje. Strzału głową próbował Czubak, ale nie trafił w światło bramki. W 11. minucie Bartolewski uderzał sprzed pola karnego, jednak Krzepisz nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem futbolówki. Dziewięć minut później główkowali kolejno Pantić i Aleman, ale zarówno Serb, jak i Ekwadorczyk nie zdołali wykonać swoich prób w sposób celny. Chwilę potem było już 1:0 dla Arki. Valcarce dośrodkował z lewej strony w pole karne, piłka rykoszetem odbiła się od naciskanego przez Deję Balicia, a następnie trafiła w okolice podbrzusza Czubaka i w ten nietypowy sposób, wobec dezorientacji Hładuna, znalazła drogę do siatki. W 26. minucie Krzepisz znakomicie poradził sobie ze strzałem Daniela i zbił futbolówkę do boku. Po kolejnych sześciu minutach gdynianie podwyższyli prowadzenie. Deja wrzucił piłkę z rzutu wolnego z ok. 40 m, a Czubak wygrał rywalizację powietrzną z Baliciem i świetnym kontrującym uderzeniem głową ulokował futbolówkę w prawym narożniku bramki Zagłębia. Tuż przed przerwą sędzia Bartos po otrzymaniu sygnału z wozu VAR podbiegł do monitora, by przeanalizować sytuację z szesnastki Arki, gdzie Czubak zagrał ręką. Po tej konsultacji arbiter z Łodzi zdecydował się wskazać na wapno. Do piłki ustawionej na 11. metrze od bramki żółto-niebieskich podszedł Starzyński, który w tym sezonie dwukrotnie zmarnował już rzuty karne. W Gdyni zrobił to ponownie - popularny ,,Figo" uderzył nieźle, w prawy róg bramki Arki, jednak jego intencje w fenomenalnym stylu wyczuł Krzepisz, który rzucił się wprost w miejsce oddania strzału i wykazując się doskonałym refleksem, sparował piłkę do boku. Po pierwszej połowie piłkarze Tarasiewicza prowadzili więc 2:0.

Druga część rywalizacji mogła zacząć się piorunująco, od skompletowania hat-tricka przez Czubaka. Już w 48. minucie napastnik Arki strzelał głową po centrze Dei, ale minimalnie przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. W kolejnych minutach swoją przewagę zarysowali lubinianie. Marcjanik w ostatniej chwili zdjął piłkę z głowy Żivca, Krzepisz świetnie interweniował po uderzeniu Panticia, a po strzale Ratajczyka futbolówka minęła prawy słupek żółto-niebieskich o pół metra. W 52. minucie powinna paść bramka kontaktowa dla Miedziowych - Poręba fantastycznym prostopadłym podaniem wyprowadził Szysza sam na sam z Krzepiszem, ten minął już 21-letniego golkipera, ale Marcjanik zdążył przyblokować napastnika Zagłębia, a po chwili piłka znalazła się w rękawicach bramkarza. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Pięć minut później Żivec dośrodkowywał z lewego skrzydła, Memić przy próbie interwencji skiksował, przy spadającej futbolówce znalazł się Ratajczyk, szybkim ruchem przełożył Valcarce, a następnie natychmiastowo strzelił po długim rogu i posłał piłkę do siatki, przywracając gościom nadzieję na doprowadzenie do wyrównania. Miedziowi zamierzali iść za ciosem. W 65. minucie Żivec schodził z piłką z lewej flanki do środka, uderzył płasko zza Kasperkiewicza, jednak Krzepisz po raz kolejny był na posterunku. Trzy minuty później do kolejnego strzału głową doszedł Czubak, ale tym razem Hładun nie dał się zaskoczyć. W 78. minucie doszło do niecodziennej sytuacji - na Stadionie Miejskim zgasły jupitery i na boisku zrobiło się ciemno. Co ciekawe, Zagłębie miało do czynienia z awarią oświetlenia również przed czterema dniami, gdy mrok zapanował nad stadionem Rakowa Częstochowa. Wówczas przerwa w grze wynosiła ponad godzinę. Tym razem problem udało się skorygować niemal natychmiast, a przerwa w grze wyniosła ostatecznie ok. 10 minut. W 82. minucie Poręba zatańczył przy linii szesnastki z Kasperkiewiczem, znalazł sobie miejsce do strzału, po czym odpalił bombę w kierunku lewego okienka bramki Arki - na szczęście okazała się ona minimalnie niecelna. W odpowiedzi Deja wyszedł niemal sam na sam z Hładunem, jednak zwycięsko z tego pojedynku wyszedł golkiper przyjezdnych. Cztery minuty później Stępień rewelacyjnie przedryblował dwóch rywali, znalazł sobie przestrzeń i uderzył płasko sprzed szesnastki w kierunku prawego słupka bramki lubinian, ale pomylił się o trzy metry. W doliczonym czasie gry Zagłębie próbowało stworzyć sobie sytuację poprzez dośrodkowania w pole karne Arki, ale obrońcy żółto-niebieskich zachowywali czujność. W piątej minucie doliczonego czasu gry po wrzutce Poręby główkował Pantić, jednak skierował futbolówkę w środek bramki, a tam był niezawodny Krzepisz. Chwilę potem sędzia Bartos zakończył zawody i awans Arki do ćwierćfinału Pucharu Polski stał się faktem.

Gdynianie po raz kolejny udowodnili, że w Pucharze Polski czują się jak ryba w wodzie. Arkowcy są drużyną pucharową i znów to w tych rozgrywkach wspięli się na wyżyny swoich możliwości. Żółto-niebiescy nie grali pięknie piłką, ale to nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia. Nareszcie wykonali ciężką pracę, solidnie harowali na każdym metrze boiska, wzajemnie sobie pomagali, dużo biegali, pokazali pazur, charakter i ambicję. Takie mecze trzeba wygrywać właśnie w ten sposób - rzetelną orką i twardą nieustępliwością. Nie ulega wątpliwości, że tak jak w ostatnich tygodniach słusznie krytykowaliśmy poczynania podopiecznych Tarasiewicza, tak dzisiaj należy im się spora pochwała. To wreszcie była Arka energiczna, Arka zadziorna, Arka zaangażowana, Arka zasuwająca, Arka konsekwentna. Taką drużynę chcemy oglądać w każdym spotkaniu. Na wyróżnienie zasługuje Karol Czubak, który strzelił dwa gole, a poza tym osiągnięciem rozegrał bardzo dobre zawody, był aktywny i skuteczny, wyśmienicie czuł przestrzeń. Klasą samą w sobie był Kacper Krzepisz - młody bramkarz wyciągnął jedenastkę i w wielu innych sytuacjach przyczynił się do sukcesu zespołu, warto też docenić jego wychodzenie do piłki, grę w całym polu karnym, a nie tylko na linii bramkowej. Pochwalić należy też Michała Bednarskiego, który dał bardzo dużo pozytywnych impulsów zarówno w defensywie, jak i ofensywie - na palcach jednej ręki można policzyć stykowe piłki, przy których nie był pierwszy. Mecze ćwierćfinałowe Pucharu Polski zostaną rozegrane na początku marca. Oprócz Arki w tej fazie zameldowały się już Olimpia Grudziądz, Górnik Łęczna, Lech Poznań, Raków Częstochowa i Legia Warszawa, a do rozegrania pozostały jeszcze starcia Widzewa z Wisłą Kraków i Piasta Gliwice z Górnikiem Zabrze. Losowanie prawdopodobnie odbędzie się w najbliższy piątek. Następne spotkanie Arkowcy rozegrają w niedzielę o 12:40, a ich rywalem na Stadionie Miejskim w 20. kolejce I ligi będzie Stomil Olsztyn.


Arka Gdynia - Zagłębie Lubin 2:1

Bramki: Czubak 22' i 32' - Ratajczyk 57'

Arka: Krzepisz - Hiszpański (61' Kasperkiewicz), Marcjanik, Memić, Valcarce - Aleman (76' Stępień), Milewski, Deja, Bednarski, Żebrowski (61' Siemaszko) - Czubak (90' da Silva).

Zagłębie: Hładun - Chodyna, Pantić, Balić, Bartolewski (73' Simić) - Daniel (46' Żivec), Poręba, Żygulow (46' Łakomy), Starzyński (90' Sławiński), Ratajczyk - Zajic (46' Szysz).

Żółte kartki: Memić, Deja, Krzepisz, Valcarce - Poręba, Chodyna.

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Frekwencja: 2929.

W 43. minucie Kacper Krzepisz obronił rzut karny wykonywany przez Filipa Starzyńskiego.